Dekanat Łapy diec. łomżyńskiej /Admin. - par. pw. św. Ap. Piotra i Pawła w Łapach/ :: ZAPRASZAMY !
Forum Dekanat Łapy diec. łomżyńskiej /Admin. - par. pw. św. Ap. Piotra i Pawła w Łapach/ Strona Główna
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Ksiądz Michał Sopoćko – Apostoł Bożego Miłosierdzi

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dekanat Łapy diec. łomżyńskiej /Admin. - par. pw. św. Ap. Piotra i Pawła w Łapach/ Strona Główna -> Zapytaj księdza...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
monialek
PROFESJONALISTA



Dołączył: 13 Lut 2007
Posty: 631
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:53, 21 Wrz 2008
Ks. Michał Sopoćko (1888-1975) jako spowiednik żeńskich zgromadzeń zakonnych w Wilnie poznał tam s. Faustynę Kowalską, która od 1933 roku przebywała w tym mieście, i stał się jej najbliższym współpracownikiem w głoszeniu światu prawdy o Bożym Miłosierdziu. Początek tej znajomości odnotował w swym dzienniku krótkim stwierdzeniem: Poznałem siostrę Faustynę w r. 1933, która od razu powiedziała, że zna mię od dawna i że mam być jej kierownikiem oraz ogłosić światu o miłosierdziu Bożym. A siostra Faustyna zrelacjonowała ich pierwsze spotkanie w sposób następujący: Nadszedł tydzień spowiedzi i ku mojej radości ujrzałam tego kapłana, które-go już znałam wpierw, nim przyjechałam do Wilna. Znałam go w widzeniu. Wtem usłyszałam w duszy te słowa: Oto wierny sługa mój, on ci dopomoże spełnić wolę moją tu na ziemi.

Po pierwszych spotkaniach z siostrą Faustyną ks. Michał Sopoćko postawił dwa warunki: 1) konieczna jest konsultacja u lekarza psychiatry; 2) siostra będzie zapisywała swoje przemyślenia i wizje, a także opisze szczegółowo całą swą drogę życiową. Widać tu dużą mądrość kierownika duchowego i jego wielkie doświadczenie w posłudze duszpasterskiej. Ks. Sopoćko chciał się upewnić, że wizje i polecenia, które relacjonowała siostra Faustyna, nie są urojeniami na tle zaburzeń psychicznych. Opinia psychiatry, który wyraźnie stwierdził, że siostra Faustyna jest całkowicie normalna, była ważna nie tylko dla aktualnego kierownika duchowego, ale także stała się istotnym argumentem w toku procesu beatyfikacyjnego i późniejszej kanonizacji. Drugi postulat ułatwił księdzu kontakt z podopieczną, a także zapewniał trwałą dokumentację drogi życiowej i przeżyć mistycznych przyszłej świętej. Siostra Faustyna niezwykle solidnie wypełniała to polecenie, choć sprawiało jej ono niemałe trudności wobec braku odpowiedniego wykształcenia.

Cały niemal trzyletni pobyt siostry Faustyny w Wilnie był bardzo bogaty w jej przeżycia mistyczne i liczne objawienia. W Wilnie została przekazana siostrze Faustynie najważniejsza modlitwa: Koronka do Miłosierdzia Bożego i tutaj były sformułowane podstawy reguły nowego zgromadzenia zakonnego. Bliskość kierownika duchowego, a także kilkakrotne spotkania z arcybiskupem Romualdem Jałbrzykowskim, pozwalały na bieżąco konsultować nowe polecenia Jezusa.

2 stycznia 1934 roku artysta malarz, Eugeniusz Marcin Kazimirowski (1873-1939), rozpoczął pracę nad obrazem według widzenia, jakie siostra Faustyna miała prawie dwa lata wcześniej w Płocku, i zgodnie z poleceniem Jezusa: Wymaluj obraz według rysunku, który widzisz, z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Jezus kilkakrotnie przynaglał siostrę Faustynę upominając się o wykonanie tego zadania, ale do realizacji dzieła doprowadził dopiero ks. Michał Sopoćko, który znał dobrze artystę i po sąsiedzku mieszkał z nim w Wilnie w jednym domu (ul. Rossa 2). Z własnych funduszy pokrył koszty powstania obrazu, uczestniczył we wszystkich spotkaniach siostry Faustyny z artystą, a nawet sam pozował malarzowi dla oddania postawy Jezusa i układu Jego szaty. Podobno dłonie Jezusa na obrazie są dłońmi księdza. Obraz został ukończony w lecie 1934 roku, ale siostra Faustyna bolała nad tym, że Jezus na obrazie nie był tak piękny, jakim Go widziała w swym widzeniu i trzeba było dopiero uspokajającej wypowiedzi Jezusa, że: Nie w piękności farby ani pędzla jest wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej.

Wymalowanie obrazu było dopiero pierwszym krokiem do realizacji polecenia Jezusa: Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w kaplicy waszej i na całym świecie. Kościół jest jednak bardzo wstrzemięźliwy w udzielaniu zgody na umieszczanie w miejscach kultu publicznego obrazów zawierających nowe treści religijne. Gotowy obraz przechowywany był pierwotnie w mieszkaniu księdza Sopoćki. Po kilku miesiącach zawieszono go w ciemnym korytarzu za zakonną klauzurą klasztoru sióstr bernardynek, przy kościele św. Michała.

Pierwszą okazją do publicznej prezentacji obrazu były uroczystości związane z zakończeniem Jubileuszu 1900-lecia Odkupienia Świata. W Wilnie uroczystości te odbywały się w kaplicy Matki Boskiej w Ostrej Bramie w piątek, sobotę i niedzielę oktawy wielkanocnej 26-28 kwietnia 1935 roku. Proboszcz sanktuarium ks. kanonik Stanisław Zawadzki zaproponował księdzu Michałowi Sopoćce wygłoszenie okolicznościowego kazania, a ten przyjął zaproszenie pod warunkiem, że ilustracją do kazania o Bożym Miłosierdziu będzie obraz Eugeniusza Kazimirowskiego. Tak więc w przeddzień przewidzianego triduum obchodów jubileuszowych obraz został wystawiony w szczytowym oknie krużganka z lewej strony Ostrej Bramy. Udekorowany był girlandami zieleni, ułożonymi własnoręcznie przez siostrę Faustynę. Liczni uczestnicy uroczystości, a także przypadkowi przechodnie, przez trzy dni mieli okazję oglądać obraz i można dziś twierdzić, że była to właściwie nieoficjalna jeszcze inauguracja święta Miłosierdzia Bożego w Wilnie, które zgodnie z życzeniem Jezusa miało być obchodzone właśnie w pierwszą niedzielę po Wielkanocy.

Po uroczystościach obraz wrócił do klauzury w klasztorze sióstr bernardynek. W tym samym roku był on jeszcze wystawiony w jednym z czterech ołtarzy podczas procesji Bożego Ciała, ale dopiero na wiosnę 1937 roku ks. Michał Sopoćko wystąpił formalnie do metropolity wileńskiego, arcybiskupa Romualda Jałbrzykowskiego, z pośbą o zezwolenie na zawieszenie obrazu na stałe w kościele św. Michała. Już po dwu dniach otrzymał odpowiedź pozytywną, obwarowaną jednakże warunkami, że obraz nie może być umieszczony w ołtarzu głównymi, i że nie wolno informować wiernych o historii powstania obrazu ani też o objawieniach siostry Faustyny. Zezwolenie zostało udzielone 3 kwietnia 1937 roku, w przeddzień pierwszej niedzieli po Wielkanocy. Uroczyste poświęcenie obrazu mogło się więc odbyć w Niedzielę Przewodnią, znów antycypując oficjalne wprowadzenie Święta Miłosierdzia Bożego.

Zanim jednak obraz został umieszczony w kościele św. Michała, jego fotograficzna reprodukcja i napis: JEZU, UFAM TOBIE! ukazały się drukiem na okładce książeczki ks. Michała Sopoćki: Miłosierdzie Boże (Wilno, 1936). Przy tytule autor umieścił w nawiasie wyjaśnienie: Studium teologiczno-praktyczne. Można się domyślać, że ks. Sopoćko sam potrzebował teologicznej refleksji nad prawdą o Bożym Miłosierdziu i chciał przygotować czytelnika (a także hierarchię Kościoła) na potrzebę szerszego zwrócenia uwagi na ten najbardziej zachwycający przymiot Boży. W książeczce nie ma żadnej wzmianki o siostrze Faustynie i ojej objawieniach prywatnych ani też informacji dotyczących genezy i interpretacji obrazu prezentowanego na okładce. We wnioskach praktycznych, kończących rozważania autora, wyraźnie jest sformułowany postulat wprowadzenia odrębnego święta i powołania ludzi, którzy podjęliby dzieło rozkrzewiania kultu Miłosierdzia Bożego.

W czasie, gdy ukazała się ta książeczka, siostry Faustyny nie było już w Wilnie. Zgodnie z poleceniem Matki Generalnej wyjechała stamtąd 21 marca 1936 roku i po krótkim pobycie w dwu wiejskich domach pod Warszawą 11 maja tegoż roku dotarła do Krakowa. Tam przebywała aż do śmierci w dniu 5 października 1938 roku. Wyjazd siostry Faustyny nie przerwał jej kontaktów z ks. Michałem Sopoćką. Zachowały się listy jakie wymieniali między sobą, a kilka razy ks. Sopoćko odwiedzał siostrę w domu zakonnym w Krakowie lub w szpitalu na Prądniku.

Wysyłając siostrze Faustynie swą książeczkę ks. Sopoćko w liście z dnia 10 sierpnia 1936 roku pisał między innymi: Wola Boża spełni się w całej rozciągłości i żadne potęgi świata, ani duchów ciemności nie zdołają planów Bożych pokrzyżować. Tylko w pełnieniu woli Bożej należy zachować wielki spokój i cierpliwość zwalczając pośpiech i gorączkę... Trzeba wprzód przygotować grunt... a wówczas ustanowienie tego święta będzie tylko sprawą czasu. W tym właśnie celu wydałem książeczkę "Miłosierdzie Boże".

W liście z dnia 20 grudnia 1936 roku Siostra Faustyna napisała do księdza Sopoćki takie słowa: ...wiele jest już w tej sprawie zrobione, kiedy rozważam te rzeczy, to święte zdumienie mnie ogarnia, że Ojciec tyle rzeczy już przeprowadził, co z początku wydawało się nie do pomyślenia wskutek piętrzących się trudności. Mam nadzieję, że i dalsze sprawy nie kto inny, ale ojciec przeprowadzi.

Śmierć siostry Faustyny była dla ks. Michała Sopocki dodatkowym bodźcem do pracy nad szerzeniem kultu Miłosierdzia Bożego. Pisał artykuły o Miłosierdziu Bożym i o potrzebie ustanowienia święta, a także wydawał obrazki z reprodukcją obrazu i z tekstem koronki do Miłosierdzia Bożego. Wierni coraz częściej przychodzili do kościoła św. Michała na modlitwę. Przy obrazie pojawiły się pierwsze wota dziękczynne za otrzymane łaski.

Wybuch drugiej wojny światowej wpłynął na jeszcze większe zaangażowanie ks. Sopoćki i na rozszerzanie się kultu Miłosierdzia Bożego. W warunkach wielkiego zagrożenia wiernych arcybiskup Jałbrzykowski zezwolił na informowanie o widzeniach siostry Faustyny i o genezie obrazu. Ks. Sopoćko wygłaszał liczne kazania, prowadził nadal konspiracyjne spotkania z Kołem Inteligencji Katolickiej i Sodalicją Mariańską. Znalazł także czas i siły na napisanie traktatu teologicznego po łacinie: De Misericordia Dei deque eiusdem Festo instituendo, który odbił na powielaczu w nakładzie 500 egzemplarzy, które rozsyłał wszędzie tam, gdzie była okazja je przewieźć, także do innych krajów.

Kurierem, który przewiózł traktat ks. Sopoćki aż do Ameryki, był gorący czciciel Miłosierdzia Bożego, przebywający wówczas na Litwie marianin, ks. Józef Jarzębowski (1897-1964). Był on głęboko przekonany, że tylko dzięki szczególnej opiece Bożej w roku 1941 udało mu się uzyskać od NKWD w Kownie zezwolenie na wyjazd do USA (przez Władywostok i Japonię) na podstawie przedawnionej wizy amerykańskiej i promesy tranzytowej wizy japońskiej. Z cudem graniczy fakt, że przy kontrolach celnych nie kazano mu otwierać właśnie tej torby, w której wiózł traktat łaciński: De Misericordia Dei... oraz obrazki i modlitwy do Miłosierdzia Bożego. Materiały te wręczył mu osobiście ks. Michał Sopoćko prosząc, by to wszystko przewiózł do Ameryki i tam wydał drukiem. Ks. Jarzębowski spełnił tę prośbę, wydał drukiem dzieło ks. Sopoćki i rozesłał je biskupom oraz seminariom duchownym w Ameryce, co jednak nie wzbudziło większego zainteresowania. Dużo szerszy był odzew Polonii Amerykańskiej, dla której ks. Jarzębowski wydał własną broszurkę o Miłosierdziu Bożym i kilka artykułów w prasie katolickiej. Wkrótce powstało w USA specjalne biuro: Apostolat Miłosierdzia Bożego, a w roku 1943 siostra Fabia, felicjanka z Livonia (Michigan) namalowała pierwszy w Ameryce obraz Miłosiernego Zbawiciela.

Wiele osób zgłaszało się do pomocy w przygotowywaniu materiałów informacyjnych (przepisywanych ręcznie, na maszynie lub odbijanych na powielaczu). Kult rozszerzał się także poza Wilnem, w czym niemałą rolę odgrywały szeroko kolportowane obrazki. W wileńskim laboratorium fotograficznym M. Nowickiego w czasie II wojny światowej wykonano około 150 tysięcy obrazków. Jeden z nich noszę przy sobie już od 62 lat i wierzę, że dzięki niemu i dzięki zaufaniu w Boże Miłosierdzie przeszedłem bezpiecznie przez niejedną trudną sytuację życiową. Wiele osób nosiło także obrazki "Jezu, ufam Tobie!" obszyte błoną filmową i zawieszone na szyi jak medalik.

Jedną z osób najbardziej zaangażowanych w konspiracyjną działalność wydawniczą ks. Michała Sopoćki była Jadwiga Osińska, absolwentka filologii klasycznej Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Ona to w lecie 1940 roku wyznała księdzu Sopoćce, że chciałaby poświęcić się służbie Najmiłosierniejszego Zbawiciela i założyć nowe zgromadzenie zakonne. Był to początek realizacji kolejnego zadania, jakie Jezus powierzył siostrze Faustynie, i to realizacji zgodnej z "testamentem" siostry Faustyny, wypowiedzianym w jej ostatniej rozmowie z kierownikiem duchowym. Nie trzeba było czekać długo na następne zgłoszenia i wkrótce było już 6 kandydatek, które ks. Sopoćko przygotowywał do nowej misji.

W lecie 1940 roku Litwa stała się jedną z republik radzieckich. Wzrosło zagrożenie dla ludności, rozpoczęły się liczne aresztowania i deportacje. Unikając aresztowania ks. Michał Sopoćko opuścił na miesiąc Wilno. Przebywając na Litwie nie zaprzestał jednak nauczać o Miłosierdziu Bożym. W czasie niemieckiej okupacji Wilna (od czerwca 1941 roku) włączył się aktywnie w akcję pomocy Żydom, co zostało zauważone przez Niemców. W marcu 1942 roku cudem niemal uniknął aresztowania. Gestapo szukało go w mieszkaniu, w seminarium i w kościele, ale tam zajrzeli tylko do zakrystii nie zauważając, że modli się w ławce w nawie kościoła. Uprzedzony o zagrożeniu skorzystał z pomocy sióstr urszulanek, w przebraniu zakonnicy wyjechał z Wilna na wozie z sianem i przez ponad dwa lata ukrywał się w Czarnym Borze. W odosobnieniu, zatopiony w modlitwie, kontynuował pracę naukową. Tam też rozpoczął pisanie swego największego traktatu: Miłosierdzie Boże w dziełach Jego, które w czterech tomach opublikowane zostało już po wojnie (w latach 1959-1967) w różnych wydawnictwach emigracyjnych w Paryżu, Rzymie i Londynie. Z Czarnego Boru przekazywał także listy i teksty konferencji formacyjnych dla kandydatek do nowego zgromadzenia zakonnego.

Zajęcie Wilna przez wojska radzieckie w lipcu 1944 roku umożliwiło powrót księdza Sopocki z ukrycia. 16 listopada tegoż roku kandydatki do nowego zgromadzenia złożyły na jego ręce prywatne śluby. Podjął także zajęcia w Seminarium Duchownym, ale już w następnym roku komunistyczne władze Litwy Radzieckiej zamknęły seminarium, a profesorom i alumnom nakazały wyjazd do Białegostoku. Wkrótce ten sam los spotkał arcybiskupa Jałbrzykowskiego. Za zgodą arcybiskupa ks. Michał Sopoćko pozostał w Wilnie, prowadził pracę duszpasterską i szkolenie katechetów. Zagrożony aresztowaniem i zsyłką on także musiał wyjechać w sierpniu 1947 roku. Wcześniej, w fali wyjazdów ludności polskiej z ziem wcielonych do Związku Radzieckiego, wyjechały za Bug także siostry nowego zgromadzenia.

W Wilnie pozostał obraz Miłosierdzia Bożego, ale niedługo mógł wisieć tam, gdzie go zawiesił ks. Michał Sopoćko. W rok po jego wyjeździe władze zamknęły klasztor sióstr bernardynek i przyklasztorny kościół św. Michała. Teraz obraz przebywał w ukryciu i są różne hipotezy co do jego losów. Przez pewien czas znajdował się w kościele w Nowej Rudzie, koło Grodna, pod opieką miejscowego proboszcza ks. Józefa Grasewicza, który był przyjacielem ks. Michała Sopoćki. Ale w roku 1970 także ten kościół został zabrany wiernym i przeznaczony na magazyn. Obraz pozostał w kościele zamienionym na magazyn (podobno nie znaleziono odpowiednio długiej drabiny, aby go zdjąć). Dopiero jesienią 1986 roku, pod osłoną nocy, dostano się do wnętrza przez poddasze kościoła i zastąpiono oryginał specjalnie przygotowaną kopią.

Ostatecznie, w wielkiej konspiracji, obraz Eugeniusza Kazimirowskiego wrócił do Wilna, do podominikańskiego kościoła Ducha Świętego. Gospodarzem tej świątyni był wówczas ks. Aleksander Kaszkiewicz, obecny biskup w Grodnie. Obraz miał wiele uszkodzeń i wymagał konserwacji. Tę pracę powierzono wileńskiemu artyście, panu. Filipavićiusowi, który zdublował płótno i uzupełnił ubytki farby. W roku 1987 obraz Miłosierdzia Bożego został umieszczony w bocznym ołtarzu, naprzeciwko ambony. Tam widział go i modlił się przed nim papież Jan Paweł II podczas swej pielgrzymki do krajów bałtyckich w roku 1993. Trzeba jednak wiedzieć, że obraz wygląda dziś trochę inaczej niż w roku 1934, kiedy to został namalowany przez Eugeniusza Kazimirowskiego. Dla dopasowania prostokątnego obrazu do barokowej ramy ołtarza uzupełniono go półkolistym fragmentem ciemnego tła, co zakłóciło pierwotną kompozycję. Renowacje zmieniły także nieco wyraz twarzy Jezusa, a na dole obrazu domalowano czerwony napis: JEZU, UFAM TOBIE!.

W Białymstoku ks. Michał Sopoćko włączył się do pracy dydaktycznej i wychowawczej w Seminarium Duchownym, ale też nadal nie ustawał w wysiłkach nad realizacją zadań zleconych przez Jezusa siostrze Faustynie. Z radością stwierdził, że kult Miłosierdzia Bożego ogarnął już całą Polskę. W kaplicy klasztornej Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie pojawił się w roku 1943 nowy obraz, pędzla Adolfa Hyły. Artysta wykonał później około 200 kopii swego obrazu, które trafiły do różnych świątyń w kraju i za granicą. Ksiądz Sopoćko twierdził, że wileński obraz Eugeniusza Kazimirowskiego malowany w obecności siostry Faustyny lepiej oddaje postać Jezusa, ukazaną siostrze w jej wizjach. Żaden z tych obrazów nie był jednak oficjalnie zatwierdzony przez Episkopat, a nawet powzięto decyzję o usuwaniu z kościołów w Polsce, a zwłaszcza z ołtarzy, obrazów opartych na niepotwierdzonych objawieniach prywatnych siostry Faustyny.

Przychylnie nastawiony do sprawy zatwierdzenia obrazów biskup Franciszek Barda w roku 1954 zasugerował księdzu Sopoćce ogłoszenie konkursu na nowy obraz, który odpowiadałby wymogom teologicznym oraz artystycznym i mógłby być wzorcem do wyrażania idei Miłosierdzia Bożego. Artystyczna Komisja Arcybiskupia w Krakowie wybrała obraz rektora Politechniki Krakowskiej, Ludomira Ślendzińskiego. Artysta nawiązał do ewangelicznej sceny ukazania się Jezusa w dniu zmartwychwstania uczniom zebranym przy drzwiach zamkniętych w Wieczerniku Jerozolimskim. Jest więc to także pamiątka ustanowienia sakramentu pojednania. Komisja Główna Episkopatu zaakceptowała ten obraz w dniu 5 października 1954 roku jako nadający się do umieszczania w kościołach za zgodą miejscowego ordynariusza. Zwróćmy uwagę na fakt, że decyzja ta zapadła w dniu 16. rocznicy śmierci siostry Faustyny.

W roku 1960 ks. Michał Sopoćko ofiarował obraz Ludomira Ślendzińskiego późniejszemu biskupowi Zbigniewowi Kraszewskiemu. Przez 11 lat obraz znajdował się w kościele Seminarium Metropolitalnego w Warszawie, a następnie wisiał w gabinecie księdza biskupa. Tam zobaczył go w roku 1989 o. Zdzisław Pałubicki SJ i poprosił o przekazanie obrazu do któregoś z kościołów dostępnych dla ogółu wiernych. Dopiero po czterech latach biskup spełnił wielokrotnie ponawiane prośby i 24 czerwca 1993 roku osobiście przywiózł obraz do kościoła ojców jezuitów w Kaliszu. 21 czerwca 1998 roku miejscowy ordynariusz, biskup Stanisław Napierała ogłosił kaliską świątynię Sanktuarium Serca Jezusa Miłosiernego.

W kilka tygodni po swym przyjeździe do Białegostoku ks. Michał Sopoćko wybrał się w daleką podróż do Myśliborza, koło Gorzowa Wielkopolskiego. Tam dwie jego podopieczne z Wilna: Jadwiga Osińska, która przyjęła zakonne imię Faustyna, i Izabela Naborowska, o imieniu zakonnym Benigna, 25 sierpnia 1947 roku rozpoczęły życie wspólnotowe w pierwszym domu zakonnym nowego zgromadzenia. Ks. Edmund Nowicki, ówczesny administrator apostolski w Gorzowie chętnie przyjął do swej diecezji siostry, chociaż ich zgromadzenie nie było jeszcze zarejestrowane przez władze kościelne. Dopiero w roku 1955 nastąpiło kanoniczne erygowanie wspólnoty zakonnej na prawie diecezjalnym przez ordynariusza gorzowskiego ks. Zygmunta Szelążka. Wspólnota otrzymała nazwę: Zgromadzenie Sióstr Jezusa Chrystusa Miłosiernego Odkupiciela, a siostry prawo do noszenia habitów. W czasie kapituły w roku 1973 przyjęto nową, krótszą nazwę: Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego, którą 35 lat wcześniej przewidywała siostra Faustyna Kowalska.

Ks. Michał Sopoćko do końca życia był silnie związany z tym zgromadzeniem, często odwiedzał siostry, prowadził dla nich rekolekcje i konferencje formacyjne. Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego rozwija się bardzo dynamicznie i obecnie ma swe placówki w siedmiu miejscowościach w Polsce, a także na Białorusi, w Brazylii, Chorwacji, Kanadzie, na Litwie, we Włoszech i w Ziemi Świętej. Dom macierzysty w Myśliborzu, i przylegający do niego kościół parafialny, od roku 1993 noszą oficjalnie nazwę: Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Dom generalny mieści się w Gorzowie.

Nie wszystko jednak rozwijało się tak pomyślnie, jak to było z zatwierdzeniem obrazu Ludomira Ślendzińskiego, czy też z powstaniem i rozwojem Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego. Największe opory i trudności występowały w związku z akceptacją publicznego kultu i ustanowieniem święta Miłosierdzia Bożego. Pomimo usilnych starań księdza Michała Sopoćki, jego publikacji i rozsyłanych memoriałów, a także osobistych interwencji u księży biskupów, prymasa oraz petycji przekazanej do Watykanu, sprawa stale napotykała na opór.

6 marca 1959 roku została opublikowana Notyfikacja Kongregacji Świętego Oficjum ustalająca, że należy się powstrzymać od rozszerzania obrazów i pism, które przedstawiają nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego w formach propagowanych przez siostrę Faustynę. Roztropności biskupów pozostawiono decyzje co do usuwania obrazów, które zostały już wystawione do publicznego kultu. Z dokumentem tym związany był specjalny dekret Kongregacji Świętego Oficjum, którego ustalenia zostały przekazane do wiadomości Prymasa Stefana Wyszyńskiego z zaleceniem poinformowania o nich biskupów ordynariuszy w Polsce. Jednym z nakazów dekretu był postulat skierowany do Księdza Prymasa o zobowiązanie ks. Sopoćki do zaprzestania propagowania objawień siostry Faustyny i proponowanego w nich nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego. Wraz z napomnieniem Prymas miał według własnego uznania nałożyć mu stosowną karę. Ks. Sopoćko został wezwany do Warszawy i tam prymas osobiście przeczytał mu tekst napomnienia z Rzymu. Po zapoznaniu się z treścią listu z Watykanu ks. Sopoćko miał z pokorą powiedzieć, że czeka na wyznaczenie kary. Prymas Wyszyński odpowiedział mu na to, że już samo wysłuchanie pisma było dostateczną karą.

Taki rezultat wieloletnich trudów i starań mógłby załamać na duchu nawet najbardziej odpornego człowieka. Ale ksiądz Michał Sopoćko dostrzegł w tym także pozytywny aspekt sprawy. Siostra Faustyna uprzedzała go, że powierzona misja będzie trudna i wywoła ostre sprzeciwy: ...Gdyby nawet orzeczenie Kościoła w tej sprawie zapadło negatywne, nie można ustawać. Choćby już brakło sił fizycznych i moralnych, nie ustawać. Wystąpienie trudności przewidzianych przez siostrę Faustynę było więc potwierdzeniem faktu, że sprawa jest Boża i w końcu musi zwyciężyć.

Tego ostatecznego zwycięstwa ks. Michał Sopoćko już nie doczekał. Zmarł w Białymstoku 15 lutego 1975 roku, w dniu wspomnienia św. Faustyna, zakonnego patrona siostry Faustyny Kowalskiej. Cztery dni później odbył się pogrzeb, a uroczystościom żałobnym w miejscowej prokatedrze przewodniczył ówczesny administrator apostolski Archidiecezji Białostockiej ks. biskup Henryk Gulbinowicz,

Jeżeli ziarno pszenicy upadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity [J 12. 24]. Te słowa Jezusa można w pełni odnieść zarówno do siostry Faustyny, jak, i do księdza Michała Sopoćki. Oboje byli ziarnami, które rzucone w ziemię obumarły, by przynieść obfity plon realizacji tych planów Bożych, które zostały im powierzone. Oboje odeszli do Pana nie widząc jeszcze bogatych plonów swego życia ofiarowanego bez reszty Panu. Dziś widzimy już dobrze skuteczność ich działań.

Józef Łukaszewicz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jot_Ka
KANDYDAT



Dołączył: 25 Lis 2007
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:41, 04 Paź 2008
Dzięki temu artykułowi poszerzyłam swoją wiedzę na temat ks. Michała Sopoćki i Jego pracy w krzewieniu kultu Miłosierdzia Bożego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Misiak
PISARZ



Dołączył: 07 Sie 2007
Posty: 287
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 23:22, 05 Paź 2008
Odnośnie pytania o sens teologiczny koronki do Miłosierdzia Bożego, ktore zadałem w temacie "Pytajcie o wszystko..." zamieszczę pewien mądry artykuł dotyczący tej sprawy:

"Koronka do Miłosierdzia Bożego

Chrześcijaństwo jest pełne paradoksów. Taka jest jego istota. Ta paradoksalność, a więc pozorna nielogiczność chrześcijaństwa, jest szczególnym darem Pana Boga, gdyż umożliwia ona ludzkiemu rozumowi wolność. Gdyby nie te paradoksy, gdyby całe chrześcijaństwo było systemem logicznych twierdzeń wzajemnie ze sobą powiązanych, człowiek nie miałby wyboru, nie mógłby nic odrzucić... Byłaby to forma subtelnego niewolnictwa. Ktoś może powie, że byłoby to niewolnictwo prawdy, ale Bogu nie chodzi przede wszystkim o prawdę w sensie logicznie spójnego systemu twierdzeń. Chodzi Mu o miłość. A przecież nie można kochać i być kochanym przez spójny system logicznych twierdzeń i to do tego na wysokim stopniu abstrakcji. Dlatego w chrześcijaństwie prawda to osoba. To też paradoks.

Pan Jezus każe modlić się św. Siostrze Faustynie słowami: Ojcze Przedwieczny ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego a Pana naszego Jezusa Chrystusa, na przebłaganie za grzechy nasze i świata całego 1. Patrząc o strony teologicznej to dziwna modlitwa. Jak bowiem możemy ofiarować Bogu Ojcu Ciało i Krew, a w dodatku jeszcze duszę i Bóstwo Jezusa Chrystusa. Wygląda na to, jakbyśmy Jezusa i to w Jego Bóstwie posiadali i mieli jakąś władzę nad Nim, jakbyśmy mogli z Nim czynić, co chcemy: ofiarować Go, albo nie ofiarować. Brzmi to niedorzecznie. Przecież my nawet samych siebie nie posiadamy do końca i tylko w ograniczony sposób kontrolujemy swe własne życie, a cóż dopiero Bóstwo Jezusa. A ponadto Jezus sam raz na zawsze złożył się Ojcu w ofierze i to w ofierze doskonałej niewymagającej od nas żadnych uzupełnień.

Paradoksalna istota chrześcijaństwa ujawnia się także w tej podstawowej czynności chrześcijanina, jaką jest modlitwa. Widać bardzo wyraźnie i w tej modlitwie, która stała się podstawową formą nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego. Z jednej strony jest rzeczą oczywistą, że my Jezusa nie możemy Ojcu ofiarować, nie mamy przecież nad Nim żadnej władzy, a ponadto Jezus jest cały czas jedno z Ojcem. Więc na czym miałoby to nasze ofiarowanie polegać? Z drugiej strony Bóg Ojciec w swej Miłości wydaje swojego Jedynego Syna w nasze ręce. Co więcej, Jezus sam siebie w nasze ręce wydaje. Dokonało się to po raz pierwszy przy Jego wcieleniu, a w sposób szczególny w aresztowaniu, męce i ukrzyżowaniu. Dokonuje się to jednak cały czas na różne sposoby, w sposób wyjątkowy zaś w Eucharystii. Ileż to mamy dziś problemów z komunią na rękę, słusznie obawiając się zwiększonego niebezpieczeństwa profanacji. Jednakże w tym właśnie rzecz cała. Bóg sam wystawia się na profanację, ryzykuje profanację swego Ciała i Krwi, swej duszy i Bóstwa, całego siebie... To jest wyraz Jego bezgranicznej miłości do człowieka. To jest przecież ta miłość do grzeszników, która nie boi się profanacji siebie samej, bo czymże było odrzucenie i ukrzyżowanie, cała kenoza Jezusa, jeśli nie profanacją człowieczeństwa i bóstwa Jezusa.

Co mówimy w Koronce deklarujemy rzecz przeciwną do profanacji, odwracamy logikę grzechu, którą jest niszczenie życia Jezusa w nas i naokół nas. Składamy w ofierze Ojcu Jezusa, którego otrzymujemy jako wydającego się w nasze ręce. Włączamy się w odwieczne oddawanie się Syna Ojcu, w Jego życie składne ustawicznie w ręce Ojca. Całego Jezusa z Jego człowieczeństwem i Bóstwem jakby zwracamy Ojcu, nie tracąc Go ani na chwilę, a przeciwnie, tym bardziej Go zyskując, bo przecież włączamy się w ten sposób w życie Trójcy Przenajświętszej. Te dziwne, po ludzku paradoksalne słowa, są w istocie powiewem Ducha Świętego, odwiecznym ruchem miłości wewnątrztrynitarnej.

Oczywiście, że dzieje się to na przebłaganie za grzechy nasze i świata całego, bo taka jest misja Jezusa względem nas i całego świata. Nie chodzi tu o przekonywanie ofiarą Ojca, by nam grzechy przebaczył, gdyż wszystko to przecież rodzi się z przeobfitej miłości Boga. Chodzi o włączenie się w tę miłość Syna do Ojca. Boga Ojca nie trzeba przecież przebłagiwać na ludzki sposób, tak jakby potrzebował On dodatkowych bodźców, by być Miłością. Miłość miłosierna bowiem stanowi najgłębszą Jego naturę. Owo przebłaganie ze strony Jezusa wobec Ojca nie jest koniecznością wynikłą z grzechu, tak jakby grzech ze swą logiką choćby w ten sposób miał rzucać jakiś refleks, czy cień na miłość wewnątrztrynitarną. Ta miłość jest w swej bezwarunkowości tak przeobfita, że anihiluje grzech, jak słońce, na którym nie ma cienia, bo całe jest światłem. Przebłaganie w Jezusie to tylko historyczna, ziemska forma, a raczej szata tej miłości, potrzebna nam, abyśmy ją jakoś mogli pojąć i sobie przyswoić. Bóg nie potrzebuje naszych aktów przebłagania, by nas kochać. To my ich potrzebujemy, aby zbliżyć się do Jego miłości. Mamy się na nią otwierać, przypominając sobie jej historyczny wymiar, a więc bolesną mękę Jezusa – świadectwo okropności grzechu z jednej strony i miłości Boga z drugiej.

Nasze ziemskie życie rozgrywa się ustawicznie w napięciu pomiędzy tym dwoma biegunami, które w Jezusie ujawniły się z maksymalną ostrością i które w Nim też zostało zniesione poprzez miłosierdzie. Zostaje ono zniesione i w nas, gdy temu miłosierdziu ufnie się powierzamy.

Stanisław Łucarz SJ"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gloria di Dio
ADMIN :)



Dołączył: 13 Paź 2006
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 13:31, 08 Paź 2008
Trudno jest dyskutować nad czymś czego do końca nie można pojąć - istoty Boga, Jego wielkości, miłości, miłosierdzia.
A w tym wszystkim najważniejsze to kochać i Boga i bliźniego, tak poprostu, nie zadając żadnych pytań.
Ot... i cała filozofia wiary Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Dekanat Łapy diec. łomżyńskiej /Admin. - par. pw. św. Ap. Piotra i Pawła w Łapach/ Strona Główna -> Zapytaj księdza... Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo

Template Boogie by Soso
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin